Cześć dziewczyny!
Za oknem typowo listopadowa pogoda, coraz bardziej czuć zbliżającą się zimę. Jesienna aura daje się we znaki, dopadło mnie przeziębienie, o które nie trudno o tej porze roku. Mam teraz trochę czasu dla siebie, żeby się wykurować, więc staram się nadrobić zaległości na blogu. Co prawda zatkany nos i bolące gardło nie sprzyjają wenie, ale może nie będzie tak źle. ;)
Dawno nie było na blogu ulubieńców, a że dziś ostatni dzień listopada, to zapraszam na kosmetyczne podsumowanie ostatnich trzech miesięcy. Co prawda tych produktów nie ma dużo, ale jeśli jesteście ciekawe co polecam, to zapraszam dalej.
Zaczniemy od pielęgnacji. W pierwszej kolejności muszę wspomnieć o kremowym żelu pod prysznic Alterra. Kupiłam go całkiem przypadkowo, bo akurat skończyło mi się mleczko do mycia ciała. Zapach pomarańczy i wanilii jest cudowny, jednak nie utrzymuje się na skórze zbyt długo. Lekka kremowa konsystencja dobrze oczyszcza skórę, dobrze się pieni i pozostawia skórę gładką, nie przesusza jej.
Kolejnym produktem jest odżywka do włosów z awokado marki Alverde. Mam ją już od kilku miesięcy, ale dopiero niedawno zaczęłam jej używać. Gdy nie mam czasu nałożyć maski, którą trzeba dłużej trzymać na włosach po umyciu i później spłukać, używam właśnie tej odżywki. Może cudów nie zdziała, ale włosy są po niej przyjemne w dotyku, gładkie i lśniące. Przyjemnie pachnie i ma fajną kremową konsystencję. Nakładam ją na parę minut na umyte włosy i spłukuję. Niestety jest niedostępna w Polsce, jednak jeśli macie możliwość zdobyć ją w Niemczech, to polecam przetestować.
Płyn micelarny Garnier 3w1 kupiłam stosunkowo niedawno i tylko dlatego, że akurat był w promocji w SuperPharm. Mimo iż przez wiele osób jest bardzo zachwalany, to podchodziłam do niego z lekkim dystansem, jednak bardzo miło mnie zaskoczył. Faktycznie jest bardzo delikatny, nie podrażnia i dokładnie usuwa makijaż – wszystko czego oczekuję od produktu do demakijażu. Do tego cena 13,99zł za 400ml jest bardzo zachęcająca. Myślę, że zostanie ze mną na dłużej i na pewno kupię kolejne opakowanie.
Bardzo fajnie sprawdza się u mnie peeling enzymatyczny + maseczka kojąca z bawełnianej serii Bielenda. Peeling delikatnie oczyszcza i odświeża, absolutnie nie podrażnia. Maseczka działa kojąco, wycisza i przede wszystkim bardzo dobrze nawilża. Efekt ten jest raczej długotrwały, po aplikacji przez kilka dni czuję, że twarz jest nawilżona. Jedynym minusem jest opakowanie, nie lubię produktów w saszetkach i żałuję, że nie można tego produktu dostać w pełnowymiarowym opakowaniu. Dodam jeszcze, że jedna saszetka starcza na około 2-3 użycia.
Idealnym korektorem okazał się ostatnio Lasting Perfection z Collection. Uwielbiam go przede wszystkim za lekką konsystencję, dobre krycie i trwałość. Posiadam najjaśniejszy odcień 01, który bardzo ładnie rozświetla okolicę oczu i maskuje zmęczenie nawet po nieprzespanej nocy. Wygląda bardzo naturalnie i idealnie stapia się ze skórą. Jest też bardzo wydajny, wystarczy niewielka ilość aby zamaskować to co nam przeszkadza. Cena również przystępna, można kupić go już za ok 20-30 złotych.
Niewątpliwym hitem ostatniego czasu jest rozświetlacz Mary Lou Manizer, o którym pisałam ostatnio tutaj. Im dłużej go używam, tym bardziej go uwielbiam. Już nie potrafię sobie wyobrazić makijażu bez tego produktu. Cudownie rozświetla, dodaje makijażowi blasku i idealnie go dopełnia.
Na dzisiaj to wszystko. Podzielcie się w komentarzach swoimi hitami ostatnich miesięcy, jestem ciekawa Waszych opinii.
Buziaki.
P.