Ulubieńcy jesieni.

Cześć dziewczyny!

P1090078

Za oknem typowo listopadowa pogoda, coraz bardziej czuć zbliżającą się zimę. Jesienna aura daje się we znaki, dopadło mnie przeziębienie, o które nie trudno o tej porze roku. Mam teraz trochę czasu dla siebie, żeby się wykurować, więc staram się nadrobić zaległości na blogu. Co prawda zatkany nos i bolące gardło nie sprzyjają wenie, ale może nie będzie tak źle. ;)

Dawno nie było na blogu ulubieńców, a że dziś ostatni dzień listopada, to zapraszam na kosmetyczne podsumowanie ostatnich trzech miesięcy. Co prawda tych produktów nie ma dużo, ale jeśli jesteście ciekawe co polecam, to zapraszam dalej.

P1090067

Zaczniemy od pielęgnacji. W pierwszej kolejności muszę wspomnieć o kremowym żelu pod prysznic Alterra. Kupiłam go całkiem przypadkowo, bo akurat skończyło mi się mleczko do mycia ciała. Zapach pomarańczy i wanilii jest cudowny, jednak nie utrzymuje się na skórze zbyt długo. Lekka kremowa konsystencja dobrze oczyszcza skórę, dobrze się pieni i pozostawia skórę gładką, nie przesusza jej.

P1090062

Kolejnym produktem jest odżywka do włosów z awokado marki Alverde. Mam ją już od kilku miesięcy, ale dopiero niedawno zaczęłam jej używać. Gdy nie mam czasu nałożyć maski, którą trzeba dłużej trzymać na włosach po umyciu i później spłukać, używam właśnie tej odżywki. Może cudów nie zdziała, ale włosy są po niej przyjemne w dotyku, gładkie i lśniące. Przyjemnie pachnie i ma fajną kremową konsystencję. Nakładam ją na parę minut na umyte włosy i spłukuję. Niestety jest niedostępna w Polsce, jednak jeśli macie możliwość zdobyć ją w Niemczech, to polecam przetestować.

P1090071

Płyn micelarny Garnier 3w1 kupiłam stosunkowo niedawno i tylko dlatego, że akurat był w promocji w SuperPharm. Mimo iż przez wiele osób jest bardzo zachwalany, to podchodziłam do niego z lekkim dystansem, jednak bardzo miło mnie zaskoczył. Faktycznie jest bardzo delikatny, nie podrażnia i dokładnie usuwa makijaż – wszystko czego oczekuję od produktu do demakijażu. Do tego cena 13,99zł za 400ml jest bardzo zachęcająca. Myślę, że zostanie ze mną na dłużej i na pewno kupię kolejne opakowanie.

P1090065

Bardzo fajnie sprawdza się u mnie peeling enzymatyczny + maseczka kojąca z bawełnianej serii Bielenda. Peeling delikatnie oczyszcza i odświeża, absolutnie nie podrażnia. Maseczka działa kojąco, wycisza i przede wszystkim bardzo dobrze nawilża. Efekt ten jest raczej długotrwały, po aplikacji przez kilka dni czuję, że twarz jest nawilżona. Jedynym minusem jest opakowanie, nie lubię produktów w saszetkach i żałuję, że nie można tego produktu dostać w pełnowymiarowym opakowaniu. Dodam jeszcze, że jedna saszetka starcza na około 2-3 użycia.

P1111090066

Idealnym korektorem okazał się ostatnio Lasting Perfection z Collection. Uwielbiam go przede wszystkim za lekką konsystencję, dobre krycie i trwałość. Posiadam najjaśniejszy odcień 01, który bardzo ładnie rozświetla okolicę oczu i maskuje zmęczenie nawet po nieprzespanej nocy. Wygląda bardzo naturalnie i idealnie stapia się ze skórą. Jest też bardzo wydajny, wystarczy niewielka ilość aby zamaskować to co nam przeszkadza. Cena również przystępna, można kupić go już za ok 20-30 złotych.

P1090060

 

Niewątpliwym hitem ostatniego czasu jest rozświetlacz Mary Lou Manizer, o którym pisałam ostatnio tutaj. Im dłużej go używam, tym bardziej go uwielbiam. Już nie potrafię sobie wyobrazić makijażu bez tego produktu. Cudownie rozświetla, dodaje makijażowi blasku i idealnie go dopełnia.

Na dzisiaj to wszystko. Podzielcie się w komentarzach swoimi hitami ostatnich miesięcy, jestem ciekawa Waszych opinii.

 

Buziaki.

P.

Ulubieńcy maj/czerwiec 2014.

Cześć dziewczyny!

Tradycyjnie co dwa miesiące na moim blogu pojawia się post z ulubieńcami. Zapraszam na zestawienie kosmetyków, które sprawdziły się u mnie najlepiej i których najczęściej używałam w maju i czerwcu.

P1070489

Zacznę od kolorówki:

P1070492

Niedawno skusiłam się na zakup bronzera marki The Balm – Bahama Mama. Na jego temat słyszałam dużo dobrego i wcale się nie zawiodłam. Oryginalne, kartonowe opakowanie zamykane na magnes przyciąga uwagę. Odcień jest naprawdę uniwersalny, pasuje nawet do mojej bardzo jasnej karnacji. Do tej pory używałam zazwyczaj bronzerów z drobinkami, jednak teraz widzę, że mat idealnie stapia się z odcieniem cery, wygląda to o niebo lepiej i daje bardziej naturalny efekt. Aplikacja to czysta przyjemność, chociaż osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z konturowaniem powinny uważać, aby nie zrobić sobie plam na twarzy (jeśli nałożymy od razu zbyt dużo produktu, może być problem z roztarciem). Trwałość jest naprawdę zadowalająca. U mnie trzyma się przez cały dzień na swoim miejscu, nie wymaga żadnych poprawek. Cena jak na kosmetyk, który daje tak świetne efekty, nie jest moim zdaniem wygórowana – ok 50zł.

P1070491

O paletce Barry M. Natural Glow pisałam tutaj . W ostatnim czasie do codziennego makijażu używam właśnie jej. W takich neutralnych kolorach cieni czuję się najlepiej. Dodatkowo róż, który znajduje się w paletce pięknie odświeża twarz, stosuję go bardziej jako rozświetlacz (w tej roli sprawdza się najlepiej). Zabieram ją ze sobą na wyjazdy, nie potrzebuję kilku paletek, bo cienie te sprawdzą się w makijażu dziennym jak i wieczorowym. Trwałość i pigmentacja jak najbardziej na plus. Cena również jest przystępna – ok 30zł.

P1070502

Dzięki lakierom Rimmel 60 seconds w końcu polubiłam malowanie paznokci. Kupiłam trzy kolory na promocji w Rossmannie: 320 rapid ruby, 430 coralicious oraz 513 let’s get nude. Myślę, że pojawi się tu obszerniejsza recenzja na ich temat, wtedy również dołączę zdjęcia jak prezentują się na paznokciach. Dla mnie największy plus to faktycznie szybkie wysychanie. Może nie jest to 60sec jak zapewnia producent, jednak czas jest naprawdę krótki, po kilku minutach (ja czekałam ok 5) można wrócić do swoich zajęć bez obawy, że coś się odbije na paznokciu. Poza tym fajny wybór kolorów, pędzelek ułatwia aplikację, jak na moje paznokcie całkiem długo się trzyma (kilka dni bez odprysków). Promocyjna cena to ok 7zł, więc myślę, że warto.

I na koniec dwa produkty z pielęgnacji:

P1070499

Bielenda Enzymatyczny peeling do twarzy to kosmetyk, który cały czas sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Ze względu na cerę naczynkową jedynie tego typu peelingi wchodzą u mnie w grę. Po zastosowaniu skóra jest delikatna, gładka, odświeżona i zdecydowanie bardziej promienna i oczyszczona. Nie podrażnia, nawet mojej bardzo wrażliwej i suchej cery. Konsystencja przypomina żelową galaretkę, ale bardzo łatwo i przyjemnie się ją nakłada na twarz i równie łatwo spłukuje. Wystarczy 10 minut, aby efekt był zadowalający. Ponadto zapach jest bardzo przyjemny, sprawia, że naprawdę można się zrelaksować. Największy plus tego peelingu (pomijając świetne działanie) to wydajność – tuba jest sporych rozmiarów, a aby nałożyć kosmetyk na całą twarz wystarczy naprawdę niewielka ilość.

P1070497

O maskach do włosów Biovax L’Biotica już niedługo napiszę osobną recenzję, bo jestem z nich niesamowicie zadowolona. Poprawę kondycji moich włosów widzę nie tylko ja, ale także moi bliscy. Stosowałam naprawdę wiele produktów do włosów, jedne sprawdzały się lepiej, inne gorzej, ale tak naprawdę dopiero po wypróbowaniu masek Biovax zobaczyłam tak spektakularne efekty.

 

To by było na tyle, jeśli chodzi o ulubieńców. Już niedługo pojawią się recenzje produktów, które właśnie testuję. Teraz mam więcej wolnego czasu, więc postaram się pisać troszkę częściej i bardziej systematycznie.

Miłego tygodnia Wam życzę!

P.